Kłótnia o pieniądze

21 rajców z roku na rok kosztowało łowiczan coraz więcej. Działo się tak dlatego, że ich nieopodatkowane diety związane były ze wzrastającym co roku najniższym wynagrodzeniem w kraju. W ubiegłym roku doszło do tego, że rada niewielkiego miasteczka pochłonęła blisko 393 tys. zł. W tym roku koszt utrzymania radnych byłby o ponad 24 tys. zł wyższy.
W dobie kryzysu gospodarczego radni opozycyjni Robert Wójcik i Ryszard Szmajdziński postanowili zacisnąć pasa i zaproponowali, aby obniżyć diety o 10-15 proc. Pomysł podchwycili rządzący, którzy deklarowali nawet 15-procentową ich obniżkę.
Gdy jednak przyszło co do czego, to zaproponowano znacznie skromniejszą obniżkę uposażeń radnych. Krokiem w dobrym kierunku jest jednak zmiana podstawy naliczania diet. Po nowemu nie są one uzależnione od wysokości minimalnej pensji, ale od uchwalanej przez Sejm RP kwoty bazowej wynagrodzeń na kierowniczych stanowiskach państwowych. Henryk Zasępa, szef łowickiej rady miasta poszedł jednak na całość i postanowił naliczać diety radnych od maksymalnej stawki dopuszczalnej prawem. A tyczy się ona gmin, które zamieszkuje od 15 tys. do 100 tys. mieszkańców. Warto jednak podkreślić, że kilka lat temu została ona zamrożona przez władze państwowe i nie wzrasta tak dynamicznie, jak najniższa pensja.
Przewodniczący Zasępa chciał odbierać co miesiąc aż 100 proc. kwoty dopuszczonej prawem, jego zastępcy po 90 proc., szef komisji mieszkaniowej - 85 proc., kierujący pozostałymi komisjami oraz radni z komisji mieszkaniowej - 80 proc., a pozostali członkowie rady po 65 proc. Sprzeciwili się temu radni opozycyjni.
- Padają zakłady pracy, a ludzie władzy posługują się pustymi sloganami twierdząc, że rozumieją ludzi pracy - twierdzi radny Szmajdziński. - Władze na różnych szczeblach mówią, że trzeba brać, a przewodniczący Zasępa poszedł za tym głosem i zaproponował dla siebie 100 proc. stawki, która przewidziana jest dla miast trzykrotnie większych od Łowicza. A już teraz jako radni dostajemy więcej pieniędzy niż niejeden człowiek, który przez miesiąc ciężko pracuje w fabryce.
Wraz z radnym Wójcikiem złożyli wniosek o obniżenie większości diet o dodatkowe pięć procent. Gdy ich pomysł przepadł w głosowaniu, Ryszard Szmajdziński skomentował to jednym, ale mocnym słowem: hańba. Widać było, że po głosowaniu część koalicyjnych radnych czuje się dość nieswojo w sali obrad najeżonej mikrofonami i obiektywami aparatów przedstawicieli mediów. Wiceprzewodniczący RM w Łowiczu Piotr Gołaszewski poprosił o krótką przerwę, podczas której członkowie prezydium łowickiej rady zaproponowali dla siebie dokładnie takie same stawki, jak przewidzieli dla nich Szmajdziński i Wójcik. W kolejnym głosowaniu większość radnych poparła obniżkę diet.
Po zmianach szef rady otrzyma 95 proc. dopuszczonej prawem maksymalnej stawki diety (1.887,91 zł), jego zastępcy oraz przewodniczący komisji mieszkaniowej - 85 proc. (1.689,18 zł), a pozostali zgodnie z pierwotną propozycją Henryka Zasępy (od 1.291 zł, 73 groszy do 1.589,82 zł).
W kuluarach radni nie kryli, że obniżka diet nie jest im na rękę. Część mówiło wprost, że gdyby były one symboliczne, to wybory do władz miasta nie przyciągałyby tylu chętnych.
To jeszcze nie koniec sporu o samorządową kasę. Radni opozycyjni złożyli wniosek, aby szef rady przygotował uchwałę obniżającą uposażenie burmistrza Krzysztofa Kalińskiego o 859 zł do kwoty 11 tys. 450 zł miesięcznie. Będzie on rozpatrywany pod koniec lutego.