Etyka władzy nie tyka

Słowna burza rozpętała się na sesji Rady Powiatu Łowickiego. Radny Michalak retorycznie pytał, czy przypadkowe jest zatrudnienie w centrum promocji sąsiadki starosty i siostrzenicy radnego. Szef Zarządu Powiatu Łowickiego odpowiedział lakonicznie, że obie panie spełniają warunki odbycia tam stażu.
Bomba wybuchła, gdy radny Michalak poinformował opinię publiczną o tym, co miało wydarzyć się 23 kwietnia w powiatowej placówce na Starym Rynku. Radny Śliwiński miał tam przyjść i straszyć zwolnieniem z pracy jedną z pracownic centrum promocji. Poszło o odbywającą tam staż jego siostrzenicę, której zlecono także wykonywanie prac porządkowych. Ludowiec twierdzi natomiast, że jedynie zwrócił opiekunce stażystki uwagę, iż program stażu nie obejmuje sprzątania. - A to nie jest zastraszanie - mówi Michał Śliwiński.
Opozycja chce, aby zachowaniem radnego zajęła się powiatowa komisja ds. etyki.
W kilkunastoletniej historii powiatowego samorządu w Łowiczu starostwem rządziło już kilka ekip spod znaku PSL, SLD, PiS, PO i Koalicji Ziemi Łowickiej. Dla każdej zatrudnianie ludzi związanych z władzą było czymś oczywistym. Najsmutniejsze jest jednak to, że gdy zwraca się rządzącym uwagę, iż działają nieetycznie, to odpowiedź zawsze jest taka sama. Oficjalnie próbuje się tłumaczyć, że córka tego, czy syn tamtego są najlepszymi fachowcami w swojej klasie, ale już w kuluarach mówi się wprost, że "robimy tylko to, co poprzednicy"…