Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Policjant trzeźwy, złodzieja nie znaleźli

Rafał Klepczarek
Jacek Banachowicz bada, czy podwładni przekroczyli uprawnienia
Jacek Banachowicz bada, czy podwładni przekroczyli uprawnienia Rafał Klepczarek
Jacek Banachowicz, komendant powiatowy policji w Łowiczu, ustalił, że w aucie zaparkowanym wieczorem 18 lutego na środku ulicy Topolowej faktycznie znajdował się jego podwładny. Mieszkający na pobliskim osiedlu funkcjonariusz policji nie był pijany, a miał źle się poczuć po zażyciu leków.

Z informacji, które dotarły do Komendy Powiatowej Policji w Łowiczu, wynikało, że 18 lutego około godz. 18.30 na środku ulicy Topolowej stała osobowa mazda z wyłączonymi światłami. Miał się w niej znajdować mieszkający na Bratkowicach funkcjonariusz policji. Był ubrany w cywilne ubranie. Kobieta, która zawiadomiła o tym policję, twierdziła, że może być nieprzytomny albo nietrzeźwy. Nie wyczuwała jednak od niego alkoholu.
Na miejsce wezwano stróżów prawa, którzy odwieźli policjanta do domu, a jeden z nich miał odstawić mazdę funkcjonariusza z Bratkowic na pobliski parking.
- Policjant po ocuceniu został przebadany na zawartość alkoholu w organizmie i był trzeźwy - zapewnia szef łowickiej komendy policji.
Z ustaleń komendanta wynika, że tego dnia około godz. 18 policjant miał zabieg chirurgiczny, po którym zażył leki, mogące doprowadzić do omdlenia.
- Funkcjonariusz w pewnym momencie podczas jazdy poczuł się tak źle, że zatrzymał samochód, aby nie spowodować wypadku. Nie pamięta, gdzie zaparkował - opowiada szef łowickiej policji. - Sprawdziłem u chirurga, który potwierdził wykonanie zabiegu w czasie wskazanym przez naszego pracownika. Z opisu leku, który zażył, wynika, że skutkiem ubocznym może być omdlenie.
To jednak nie koniec sprawy, która cieniem położyła się na wizerunku łowickiej policji.
Komendant Banachowicz sprawdza, czy swoich kompetencji nie przekroczyli wezwani na miejsce zdarzenia policjanci. Policyjne procedury mówią, iż w takiej sytuacji funkcjonariusze powinni przekazać pojazd osobie wskazanej przez właściciela albo też wezwać holownik i odstawić auto na parking. Stało się jednak inaczej i czas pokaże, czy wobec policjantów wszczęte zostanie postępowanie dyscyplinarne.
To niejedyne wydarzenie, które w ostatnim czasie nadszarpnęło wizerunek łowickiej policji. W marcu umorzono, z powodu niewykrycia sprawcy przestępstwa, postępowanie w sprawie włamania do szafki służbowej funkcjonariusza łowickiej policji.
Na początku stycznia jeden z łowickich policjantów wrócił do pracy po kilkutygodniowej przerwie. Kiedy poszedł do policyjnej szatni, okazało się, że ktoś dostał się do jego zamkniętej na kłódkę szafki. Zginęły z niej elementy czarnego stroju ćwiczebnego, buty, kabura na pistolet oraz policyjna czapka. Część policyjnych akcesoriów potem się odnalazła, ale nadal brakuje wartych 800 złotych elementów policyjnego munduru.
- Mimo podjęcia decyzji o umorzeniu sprawy, dla nas ona się jeszcze nie skończyła i jestem przekonany, że wyjaśnimy do końca okoliczności tego zdarzenia - mówi komendant Banachowicz.
I tego mu życzymy, bo co to za policja, która może mieć złodzieja we własnych szeregach…

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lowicz.naszemiasto.pl Nasze Miasto