Zabrakło miejsc dla ponad setki dzieci

- Z naszych szacunków wynika, że do przedszkoli nie dostało się ponad sto dzieci - informuje Joanna Mostowska, dyrektor Zakładu Obsługi Miej- skich Przedszkoli w Łowiczu. - Są to jednak wstępne wyliczenia. Musimy jeszcze sprawdzić, czy dzieci nie dublują się w różnych przedszkolach oraz czy rodzice nie zgłosili ich jednocześnie także do przyszkolnych zerówek.
Dyrektor Mostowska twierdzi, że tegoroczny nabór był podobny do tego sprzed roku. Do przedszkoli przyjęto wszystkie pięcio- i sześciolatki oraz większość zgłoszonych cztero-latków. Z automatu odrzucono natomiast wszystkie dwulatki.
- Tak naprawdę w sierpniu okaże się, dla ilu dzieci zabraknie miejsca w naszych przedszkolach - mówi szefowa ZOMP. - Do tego czasu część rodziców z różnych względów wycofa karty zgłoszeniowe, a inni zamiast przedszkola wybiorą dla dziecka przyszkolną zerówkę.
W przedszkolach samorządowych w Łowiczu pięć pierwszych godzin opieki nad dzieckiem jest bezpłatne. Każda następna wyceniona została na 3 zł, czyli równowartość 0,19 proc. minimalnej pensji krajowej.
Podczas tegorocznego naboru ratusz wprowadził kilka zmian, które miały na celu usprawnienie miejskiego systemu oświaty z jednej strony, a z drugiej zmobilizowanie rodziców do tego, aby pozostawiali pociechy w przedszkolu przez jak najdłuższy czas. Dzieci w wieku 5 i 6 lat, których rodzice chcieli, aby przebywały w przedszkolu mniej niż 7 godzin dziennie, zostały skierowane do oddziałów przy szkołach podstawowych. W tej sytuacji wielu rodziców, którzy chcieli posłać dzieci tylko na 5, 6 godzin, zdecydowało się wydłużyć ten czas. Część natomiast zapisała maluchy do przyszkolnych zerówek.
Miesięczny koszt utrzymania łowickiego przedszkolaka to ok. 700 zł. Rodzice swoimi wpłatami pokrywają zaledwie 17 procent tej kwoty. Tymczasem blisko 250 maluchów z różnorakich powodów korzysta z 50-procentowych bonifikat w przedszkolnych opłatach. A dla borykającego się z finansowymi kłopotami miasta liczy się każda złotówka. Z tego też tytułu burmistrz Krzysztof Kaliński chciał zmotywować rodziców z jednej strony do zwiększenia wydatków na przedszkola, a z drugiej zapełnić znacznie mniej popularne zerówki w coraz bardziej opustoszałych podstawówkach.