Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

W Łódzkiem zawałowiec umiera w kolejce do lekarza

Joanna Barczykowska
Pacjent po operacji powinien pozostawać pod opieką kardiologa, ale nie zawsze jest to możliwe
Pacjent po operacji powinien pozostawać pod opieką kardiologa, ale nie zawsze jest to możliwe fot. Grzegorz Gałasiński
W ciągu roku po przebytym i wyleczonym zawale umiera w Łódzkiem 20 proc. chorych. Kolejne 33 proc. odchodzi w ciągu trzech lat po chorobie. Wszystko przez brak specjalistycznej opieki po leczeniu w szpitalu.

- Mamy w województwie coraz lepszą kardiologię interwencyjną i leczenie w szpitalach, ale brakuje kontynuacji. Pacjent z wszczepionym defibrylatorem albo rozrusznikiem powinien raz na trzy miesiące zgłaszać się do kardiologa. Niestety, często jest to niemożliwe - mówi prof. Krzysztof Wranicz, z katedry kardiologii i kardiochirurgii UM w Łodzi.

Czytaj także: Nowa rada nadzorcza Grupowej Oczyszczalni Ścieków

Wszystko przez słaby dostęp do specjalistów, zwłaszcza w miastach powiatowych. W poradni kardiologicznej przy Regionalnym Ośrodku Chorób Serca w szpitalu im. Sterlinga w Łodzi na wizytę u kardiologa trzeba czekać do września. W szpitalu im. WAM i im. Kopernika można zapisać się na wizytę za cztery miesiące. Zdecydowanie gorzej jest w województwie, gdzie na wizytę u kardiologa trzeba czekać pół roku. Tak jest m.in. w Kutnie, Skierniewicach i Piotrkowie Trybunalskim.

- W przypadku schorzeń kardiologicznych liczą się minuty. Na szczęście w poradni w szpitalu Sterlinga wprowadziliśmy szybkie zapisywanie dla nagłych przypadków, ale często zdarza się tak, że chorzy z regionu nie mają takiej szansy - mówi prof. Jarosław Drożdż, kierownik kliniki kardiologii Uniwersytetu Medycznego w Łodzi.

Statystyki przerażają kardiologów, którzy chcą pomóc mieszkańcom. Co roku z powodu chorób układu krążenia umiera w Polsce 380 tys. osób. Województwo łódzkie jest na pierwszym miejscu tych niechlubnych statystyk, ponieważ choroby układu krążenia są przyczyną ponad 46 proc. zgonów mieszkańców.

We wrześniu ruszył w Łódzkiem pierwszy w Polsce program zapobiegania nagłym zgonom sercowym. Dzięki niemu udało się uratować już 214 osób.

- To ponad 200 uratowanych istnień. Gdyby nie program i gdyby nie stałe dyżury pięciu oddziałów kardiologicznych w województwie, co najmniej połowa z nich mogłaby nie przeżyć - mówi prof. Wranicz. - Połowa naszych pacjentów to mieszkańcy regionu. Program został stworzony po to, by chorzy np. z Poddębic czy Kutna szybko docierali do wyspecjalizowanych jednostek, zamiast leczyć się w powiatowych szpitalach, gdzie nie wykonuje się np. operacji wszczepiania defibrylatorów. Ważne jest jednak to, żeby po wyjściu ze szpitala chorzy nadal byli pod stałą opieką lekarzy.

Kardiolodzy chcą szkolić lekarzy podstawowej opieki, lekarzy rodzinnych i internistów z opieki nad pacjentem po przebytym zawale, z wszczepionym rozrusznikiem czy defibrylatorem. - Nie każdy pacjent dostanie się do specjalisty na czas, dlatego chcemy szkolić lekarzy rodzinnych z diagnostyki kardiologicznej. Jeśli zauważą alarmujące objawy, powinni reagować - mówi prof. Drożdż.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto