Rekordy pacjentów z COVID-19 w szpitalach regionu łódzkiego
Jeszcze nigdy w czasie epidemii koronawirusa w szpitalach regionu łódzkiego nie było tylu pacjentów. Wczoraj leczono 2647 pacjentów z potwierdzonym COVID-19. Tymczasem w najgorszym dniu jesiennej fali w szpitalach takich pacjentów było tylko 1596.
Tomasz Karauda, lekarz pracujący na oddziale covidowym w szpitalu im. Barlickiego w Łodzi przyznaje, że oddział niemal non stop ma pełne obłożenie.
- Co jakiś czas pojawiają się wolne miejsca, ale natychmiast przywożeni są nowi pacjenci, a my raportujemy, że miejsc u nas nie ma. Pacjenci muszą jechać gdzie indziej – mówi lekarz.
O powadze sytuacji mówił w środę wojewoda łódzki Tobiasz Bocheński. Jak podkreślił połowa z dostępnych 272 miejsc w szpitalu tymczasowym w Hali Expo Łódź jest już zajęta.
- Sytuacja epidemiczna w województwie łódzkim jest bardzo poważna. Notujemy rekordowe poziomy hospitalizacji – mówił wojewoda.
Przykładów nie trzeba szukać daleko. 24 marca w Pabianicach uruchomiono oddział covidowy na 65 łóżek. W tym tygodniu wszystkie miejsca, w tym te z respiratorami, były już zajęte. Szpital w Zgierzu w ostatnich dniach znów przekształcono w jednoimienny. Pacjentów jest tam już ponad 200 dziś szpital ma osiągnąć pełną wydajność 450 łóżek covidowych.
Karetka z pacjentem czekała w Łodzi prawie sześć godzin
Tłok w szpitalach sprawia, że czasem trudno znaleźć dla pacjenta miejsce. Kilka dni temu wieczorem zakażony łodzianin z COVID-19 został zabrany z domu przez pogotowie, ale na docelowy oddział trafił dopiero nad ranem. W międzyczasie był przewożony między trzema placówkami. - Od samego stresu związanego z szukaniem miejsca już można poczuć się gorzej – mówią jego krewni.
Takie przypadki się zdarzają. Na początku tygodnia w Łodzi jedna z karetek pogotowia zabrała chorego około godz. 8.30 a przekazała go do szpitala dopiero o godz. 14. Jednak Adam Stępka, rzecznik prasowy Wojewódzkiej Stacji Ratownictwa Medycznego w Łodzi zapewnia, że był to przypadek wyjątkowy i obecnie pacjentów udaje się umieścić w szpitalu średnio w czasie 37-49 minut.
- Na razie miejsca w szpitalach są – podkreśla rzecznik. - Nie ma potrzeby wożenia chorych z jednego krańca regionu na drugi – dodaje. Jak Adam Stępka nie ma u nas problemów ze znalezieniem miejsca, jakie zdarzają się w innych miejscach Polski.
Pacjenci ze Śląska trafiają na leczenie do Radomska
Na razie trzecia fala epidemii, choć groźna, obeszła się z województwem łódzkim stosunkowo łagodnie. Dużo gorzej jest np. na Śląsku, gdzie od zeszłego tygodnia pacjenci muszą być wożeni na leczenie do innych regionów.
Część śląskich pacjentów trafia do Łódzkiego. Z myślą o nich już pod koniec marca wojewoda łódzki zwiększył liczbę łóżek w szpitalu powiatowym w Radomsku. W tym tygodniu było już w nim około 60 chorych na COVID-19 ze Śląska, wczoraj miało dojechać kolejnych pięć.
Operacje dla pacjentów bez koronawirusa odwołane
Ale miejsca dla pacjentów z koronawirusem nie biorą się znikąd. Trzeba je bowiem zabrać „zwykłym” pacjentom. W środę na konferencji prasowej łódzkiej Lewicy wystąpiła Katarzyna Piekielna, która w zgierskim szpitalu na początku kwietnia miała mieć trudną operację usunięcia guza mózgu. Nikt poza chirurgiem ze Zgierza nie chciał się jej podjąć. Niestety z powodu przekształcenia szpitala w jednoimienny zabieg odwołano.
Łódzki poseł Lewicy Tomasz Trela zwrócił uwagę, że podobnych przypadków całej Polsce są tysiące, a pacjenci dowiadują się czasem w dniu przyjęcia do szpitala, że ich zabieg jest odwołany.
- To tak nie powinno działać – mówił Trela zwracając uwagę, że walka z COVID-19 prowadzona jest kosztem innych pacjentów.
Ten problem zauważa też Tomasz Karauda. Zdaniem łódzkiego lekarza pacjenci z cukrzycą, problemami kardiologicznymi czy zwykłym zapaleniem płuc nie mają teraz właściwiej opieki. - System jest niewydolny. Lekarze pracują, szpitale przyjmują pacjentów, ale umiera więcej osób niż powinno – mówi.
Co dalej z epidemią w regionie łódzkim? Kiedy skończy się trzecia fala?
Co będzie dalej i kiedy sytuacja się poprawi? Prawdopodobnie najbliższe dni będą najtrudniejsze, bo pacjentów będzie w szpitalach przybywać. Potem może być już lepiej.
Dużo zależeć będzie od tego, jak spędziliśmy święta. Choć rząd nie zdecydował się na wprowadzenie świątecznego lockdownu, epidemiolodzy zalecali pozostanie w gronie domowników. Ale już wiadomo, że nie wszyscy się do tego dostosowali.
Rzecznik WSRM w Łodzi Adam Stępka ocenia, że efekty świątecznych spotkań pogotowie będzie obserwować za 7-10 dni, przy wezwaniach do zakażonych podczas Wielkanocy. A takich nie brakowało. Na przykład w powiecie skierniewickim pogotowie zostało wezwane do seniorki, która zasłabła w trakcie świątecznego spotkania.
- Na miejscu ratownicy zastali rodzinę złożoną z 15 osób. Na dodatek po testach okazało się, że pacjentka jest zakażona koronawirusem – mówi rzecznik pogotowia.
Obostrzenia przedłużone do 18 kwietnia. Kiedy skończy się lockdown?
Tego „efektu świąt” niewątpliwie obawia się rząd, który w środę przedłużył obowiązujące obostrzenia o kolejny tydzień. To oznacza, że co najmniej do przyszłej niedzieli (18 kwietnia) nieczynne będą żłobki i przedszkola, uczniowie wszystkich klas zostaną w domach, nieczynne będą galerie handlowe, zakłady fryzjerskie i hotele, a także obiekty sportowe i restauracje.
Jednak jest też nadzieja. Już przed świętami w regionie łódzkim widać było, że trzecia fala straciła swój impet. Liczba zakażeń w przedświątecznym tygodniu była zaledwie o 5 proc. wyższa niż tydzień wcześniej, choć jeszcze niedawno liczba zakażeń podwajała się co dwa lub trzy tygodnie. W ostatnim tygodniu zakażeń jest aż o jedną piątą mniej, choć nie wiadomo jeszcze, czy to stały trend, czy tez w statystykach namieszały świąteczne dni wolne od pracy.
Można jednak przyjąć, że trzecia fala osiągnęła właśnie swój szczyt i zgodnie z dynamiką epidemii wkrótce zacznie opadać. Podobne zjawisko zaobserwowano już kilka tygodni temu na Warmii i Mazurach, gdzie trzecia fala gwałtownie zaatakowała już w lutym i teraz opada.
Czego nie wolno robić przed szczepieniem przeciw COVID-19? Lista ostrzeżeń
Rekordy pacjentów i zgony jeszcze przez dwa tygodnie
Skutki obecnego szczytu zachorowań będziemy odczuwać jeszcze co najmniej przez dwa tygodnie i w najbliższych dniach sytuacja w szpitalach będzie się jeszcze pogarszać. Przyjęcia pacjentów do szpitali są bowiem opóźnione o około tydzień, a zgony o około dwa tygodnie w stosunku do liczby zakażeń. Zgonów już teraz jest tragicznie dużo. W czwartek (8 kwietnia) służby sanitarne poinformowały o rekordowej liczbie 954 zgonów w całym kraju. Częściowo to efekt świąt, podczas których liczby raportowanych zgonów były bardzo niskie. Ale i tak śmiertelnych ofiar koronawirusa jest obecnie tyle, co jesienią.
Wiosna nieodwołalnie musi jednak przynieść poprawę. Jeśli zachowane zostaną obostrzenia, obecna fala koronawirusa będzie w naturalny sposób wygasać. Cieplejsze dni i większa aktywność ludzi na dworze dodatkowo utrudnią transmisję wirusa. Ale trzecia fala nie wygaśnie od razu, obostrzenia nie będą więc zdejmowane szybko. W tym tygodniu minister zdrowia Adam Niedzielski przyznał, że w majówkę część obostrzeń może pozostać.
Ostateczny cios koronawirusowi zadadzą dopiero szczepienia. Już teraz w regionie łódzkim co najmniej jedną dawkę przyjęło 12 proc. mieszkańców. W drugiej połowie kwietnia szczepienia mają gwałtownie przyspieszyć, do sierpnia mają być zaszczepieni wszyscy chętni. Jeśli nie zajdą nieprzewidziane wypadki, przed kolejnym sezonem zakażeń będziemy zabezpieczeni.
A to oznacza, że jesienią będzie już po epidemii.
Dziennik Zachodni / Wielki Piątek
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?