Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Rodzice mają zastrzeżenia do pracy Zespołu Szkół przy ul. Grunwaldzkiej w Łowiczu

Rafał Klepczarek, współpraca Jolanta Sobczyńska, Aneta Grinberg
Rafał Klepczarek
Rodzice ucznia Zespołu Szkół przy ul. Grunwaldzkiej w Łowiczu poskarżyli się w skierniewickiej delegaturze Kuratorium Oświaty w Łodzi, że ich syn został pobity. Agnieszka Rutkowska, dyrektor łowickiej szkoły, twierdzi, że do pobicia nie doszło, a była to jedynie "uczniowska potyczka".

Do zespołu szkół, w skład którego wchodzi podstawówka i gimnazjum, uczęszcza 526 dzieci. W piątek, 24 września, tuż przed końcem przerwy, uczeń pierwszej klasy gimnazjum został kopnięty przez kolegów i podstawiono mu nogę. Nastolatek upadł twarzą napodłogę. Chłopak skarżył się potem na ból głowy. Takie ustalenia poczyniła dyrektor Agnieszka Rutkowska.

Sam uczeń o wydarzeniu nie chciał rozmawiać. Wychowawca klasy dowiedział się o nim od innych uczniów. Szkoła powiadomiła rodziców, którzy poskarżyli się kuratorium oświaty. To wysłało do szkoły wizytatora.

- Ciągle badamy tę sprawę. Jest jeszcze za wcześnie na ostateczne wnioski - twierdzi Helena Groszkowska-Grymuza ze skierniewickiej delegatury Kuratorium Oświaty w Łodzi.

- W naszej szkole zebrała się grupa uczniów pierwszych klas gimnazjum, którzy skupiają się wokół nowego kolegi - wyjaśnia dyrektor Rutkowska. - Jest to chłopiec, który przyszedł z domu dziecka. Wraz z jego przyjściem rozpoczęły sięproblemy.

Dyrekcja szkoły poprosiła o pomoc policję. Ta zgodziła się zorganizować z młodzieżą spotkania, na których będzie informować młodych ludzi, że w świetle prawa nie są bezkarni, mimo swojego wieku. Agnieszka Rutkowska nie kryje, że liczy na to, iż rozmowa z mundurowymi wpłynie pozytywnie na uczniów.

Historia pobitego gimnazjalisty bardzo zaniepokoiła rodziców młodzieży ze szkoły na łowickiej Korabce.

- W tej szkole w ogóle robi się niebezpiecznie - opowiada matka jednego z uczniów szkoły przy ul. Grunwaldzkiej. - Moje dziecko codziennie prosi mnie o przeniesienie do innej szkoły, bo obawia się, czy nie stanie mu się coś na przerwie.

Rodzice twierdzą, że nauczyciele przychodzą do klas 15 minut po dzwonku, a w tym czasie uczniowie załatwiają porachunki między sobą. - To nieprawda - zapewnia dyrektor Rutkowska. - Zdarza się, że nauczyciel przyjdzie 3-4 minuty po dzwonku, bo np. nie skończył jeszcze rozmowy z rodzicem. Zawsze w takiej sytuacji klasę otwiera woźna, która nadzoruje zachowanie uczniów do czasu przyjścia nauczyciela.

Rodzice skarżą się też na to, że gdy młodzież na basen jeździ pod opieką strażnika szkolnego, to niestrzeżone jest niebezpieczne skrzyżowanie, z którego korzystają uczniowie. Dyrektor Rutkowska zapewnia, że wtedy przechodzącą przez skrzyżowanie młodzieżą opiekuje się wicedyrektor Wacław Witwicki. Nadmienia też, że w czasie, gdy nie ma strażnika szkolnego, uczniowie nie korzystają z przejścia dla pieszych przez ruchliwą ulicę.

Burmistrz Łowicza Krzysztof Kaliński zapowiada, że przyjrzy się sytuacji w szkole. W razie potrzeby będzie interweniował.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wybory Losowanie kandydatów

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lowicz.naszemiasto.pl Nasze Miasto