Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Przedszkolanka z Łowicza walczy przed sądem o swoją reputację

Rafał Klepczarek
Dyrektor Kępka pokazuje składzik, gdzie zamknięto chłopca
Dyrektor Kępka pokazuje składzik, gdzie zamknięto chłopca Rafał Klepczarek
Ewa R., przedszkolanka z Łowicza, postanowiła walczyć w sądzie o swoją reputację. Domaga się, by dyrektorka przedszkola Jolanta Kępka cofnęła służbowe upomnienie, którego jej udzieliła. Dostała je, bo miała zamknąć w pomieszczeniu gospodarczym niegrzecznego cztero-latka.

Jolanta Kępka, dyrektor Przedszkola nr 7 w Łowiczu, twierdzi, że 13 października weszła do sali, w której znajdowała się grupa czterolatków. Miała zmienić kończącą pracę Ewę R. Dyrektorka zapytała nauczycielkę, ile jest dzieci. Przedszkolanka miała jej odpowiedzieć, że piętnaścioro. Po przeliczeniu okazało się, że jest ich trzynaścioro. Ewa R. wytłumaczyła, że jednego przedszkolaka właśnie zabrał dziadek. Drugi brakujący chłopiec miał być w łazience. Dyrektor Kępka twierdzi, że chwilę później Ewa R. wyprowadziła chłopca z pomieszczenia gospodarczego, które przylega do sali zabaw.

- Małe dziecko zostało zamknięte samo w ciemnym składziku - twierdzi dyrektorka. Jak wyjaśnia, była zszokowana tym, że przedszkolanka zostawiła bez nadzoru czteroletnie dziecko. Ukarała ją więc upomnieniem. Poinformowała rodziców chłopca o zajściu. Jak twierdzi, "bardzo się tym zmartwili".

Ewa R. przedstawia inną wersję zdarzeń. Zapewnia, że relacja dyrektor Kępki jest nieprawdziwa. Przedszkolanka twierdzi, że czterolatek był bardzo agresywny. Bała się, że może zrobić krzywdę sobie lub innym dzieciom. Aby przywołać chłopca do porządku, miała go zaprowadzić do składziku sąsiadującego z salą. Twierdzi, że poprosiła stażystkę, aby dopilnowała chłopca i wytłumaczyła mu, za co został ukarany. Zapewnia, że dziecko nie zostało pozostawione bez opieki, a drzwi składziku nie były zamknięte. - Po niespełna pięciu minutach poprosiłam stażystkę, aby przyprowadziła chłopca, ten jednak nie chciał wyjść ze składziku, więc sama po niego poszłam. To wszystko - twierdzi nauczycielka.

Tymczasem niedawno dowładz Łowicza trafiła skarga na Ewę R., pod którą podpisała się część członków przedszkolnej rady rodziców. Nadawcy podkreślają w niej, że nie zgadzają się, by pani R. krzyczała na ich dzieci i wyrażają oburzenie incydentem z rzekomym zamknięciem czterolatka w składziku. Burmistrz Krzysztof Kaliński przekazał list do dyrekcji przedszkola. Dyrektor Kępka przeprowadziła wśród rodziców ankietę, w której mieli się wypowiedzieć, czy ich dzieci czują się bezpiecznie w przedszkolu.

Jaki finał znajdzie sprawa Ewy R.? Przedszkolanka twierdzi, że nie ma sobie nic do zarzucenia. Podkreśla, że pracuje w zawodzie 27 lat (20 w Przedszkolu nr 7) i nigdy nie była ukarana. Nie zgodziła się na propozycję dyrektorki, która zasugerowała, by zmieniła miejsce pracy.

Po przesłuchaniu Ewy R. łowicki sąd uznał, że należy wysłuchać także relacji stażystki, o której wspomina przedszkolanka oraz dwóch innych pracownic Przedszkola nr 7. Mają zeznawać 8 kwietnia. Sprawie przygląda się także skierniewicka delegatura Kuratorium Oświaty w Łodzi.

od 7 lat
Wideo

Uwaga na Instagram - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lowicz.naszemiasto.pl Nasze Miasto