Nie da więcej haraczu

Franciszek Trzoska prowadzi restaurację. - W ciągu ostatnich 16 lat cztery razy zdarzyło się, że miejska studzienka kanalizacji sanitarnej na Placu Koński Targ była niedrożna - opowiada mieszkaniec Łowicza. - ZUK nigdy nie kwapił się do jej udrożnienia i dwa razy kończyło się tym, że musiałem przekazać dodatkową opłatę jednemu z pracowników.
Cierpliwość restauratora wyczerpała się, gdy 18 października znów bezskutecznie wezwał na pomoc ZUK. - Byłem w szoku, gdy wypompowali szambo na rondo ze studzienki usytuowanej na mojej posesji, aby odczytać wskazania wodomierza, zamiast udrożnić zapchaną kanalizację na rondzie - mówi łowiczanin.
Trzoska poskarżył się dyrekcji ZUK oraz burmistrzowi Krzysztofowi Kalińskiemu. W jego pismach pojawiło się nazwisko jednego z kierowników ZUK. - Napisałem wprost, że nie będę mu więcej płacił haraczu - mówi przedsiębiorca.
Burmistrz Kaliński polecił udrożnienie kanalizacji. Na temat skargi Trzoski rozmawiał także ze swoim podwładnym Januszem Michalakiem, dyrektorem ZUK. - Dyrektor zapewniał mnie, że o żadnych łapówkach nie może być mowy - twierdzi włodarz Łowicza.
Dyrektor ZUK rewelacje dotyczące jednego z podległych mu pracowników odbiera jako "nieuprawnione insynuacje, które nie mają potwierdzenia w rzeczywistości". Sam pracownik ZUK twierdzi, że to oszczerstwa, a kanalizację zapycha po prostu tłuszcz z pobliskiego lokalu gastronomicznego. Janusz Michalak przyznaje jednak, że awaria zgłoszona przez mieszkańca Łowicza 18 października powinna być usunięta 2-3 dni później, a nie dopiero 13 listopada.