Jak usłyszeliśmy w Śląskim Oddziale Wojewódzkim NFZ, pacjenci od kilku miesięcy są informowani o możliwości skorzystania z ogólnopolskiego systemu eWUŚ (Elektronicznej Weryfikacji Uprawnień Świadczeniobiorców – przyp. red.) i nie mają już obowiązku występowania z wnioskiem o wydanie karty. Proces rezygnacji z kart przyspieszyć miała panująca pandemia, w dobie której coraz częściej korzystamy z teleporad, a także postępująca cyfryzacja - powstało Internetowe Konto Pacjenta, wdrożone zostały e-recepty i e-skierowania.
– Odkąd wszedł w życie system eWUŚ, tj. 1 stycznia 2013 roku, elektroniczna weryfikacja uprawnień świadczeniobiorców przy użyciu karty jako dokumentu, była stopniowo zastępowana przez ten ogólnopolski system. (...) Użycie karty w placówkach medycznych województwa śląskiego posiadających umowy z Narodowym Funduszem Zdrowia w ostatnich latach nie było wymagane przy udzieleniu świadczenia i nie było wymagane do jego rozliczenia ze Śląskim OW NFZ – wyjaśniają pracownicy zespołu komunikacji społecznej Śląskiego OW NFZ.
Zwracają także uwagę na to, że karta od kilku lat pełni rolę narzędzia pomocniczego dla rejestracji – personel nie musiał wpisywać numeru pesel i danych adresowych pacjenta (są zaczytywane z karty).
– Powszechne jest natomiast, że podmioty posiadają własne bazy pacjentów, więc nawet w tym zakresie karta przestaje pełnić swoją rolę – tłumaczą.
Na śląskiej karcie chipowej miała się wzorować cała Polska
Pomysł wprowadzenia kart ubezpieczenia zdrowotnego (KUZ) – potwierdzających prawo do bezpłatnego leczenia – ma w kraju ponad 20 lat. Właściwie jest dyskutowany odkąd zlikwidowano książeczki ubezpieczeniowe.
Zapis o wydaniu Polakom KUZ znalazł się nawet w ustawie o finansowaniu opieki zdrowotnej w 2004 roku, ale fizycznie system wdrożony został jedynie w woj. śląskim. Na dodatek trzy lata wcześniej, kiedy szefem Śląskiej Kasy Chorych był Andrzej Sośnierz, obecnie poseł Porozumienia.
Wdrożone rozwiązanie nie miało wówczas precedensu. Elektroniczna karta ubezpieczenia zdrowotnego służyła do weryfikacji w systemie, najpierw kasy chorych, potem śląskiego oddziału NFZ statusu ubezpieczeniowego pacjenta. Przede wszystkim jednak pacjent użyciem swojej karty potwierdzał, że naprawdę był w poradni czy w szpitalu. Była prosta i wygodna w użyciu. Pacjenci chwalili, że umożliwiała szybką rejestrację.
Pomysł wprowadzenia kart w skali ogólnopolskiej nie zyskał najpierw uznania Mariusza Łapińskiego, ministra zdrowia w rządzie SLD. Projekt wrócił wraz z objęciem władzy przez PiS, kiedy szefem NFZ został Andrzej Sośnierz, ale w 2007 roku władzę objęła Platforma Obywatelska.
Był pomysł połączenia karty ubezpieczenia zdrowotnego z dowodem osobistym, który ostatecznie także spalił na panewce. Ostatnio w elektroniczny dokument planował wyposażyć wszystkich Polaków rząd Mateusza Morawieckiego, ale po oszacowaniu kosztów (nowe karty miały kosztować ponad pół miliarda złotych) i wdrożeniu kolejnych rozwiązań cyfrowych zwyczajnie zaczął tracić na ważności. Aż w końcu ze śląskiej karty chipowej postanowił zrezygnować sam NFZ.
Wystarczyło rozwinąć system
– Ta rezygnacja wynika z kompletnego niezrozumienia do czego karta służyła. Przed wprowadzeniem karty cokolwiek przychodnia nie napisała, należało wziąć to za dobrą monetę. Wraz z powstaniem kas chorych trzeba było uwiarygodnić wykonanie porady czy innego świadczenia. I do tego przede wszystkim karta służyła – wyjaśnia Andrzej Sośnierz. – Używając karty pacjent autoryzował wykonanie świadczenia. Jej włożenie do czytnika stanowiło potwierdzenie tego, że naprawdę był w poradni i otrzymał poradę. To zapobiegało oszustwom w postaci sprawozdawania fikcyjnych świadczeń. A przy okazji potwierdzała prawo pacjenta to uzyskania świadczenia – tłumaczy.
Sośnierz zwraca uwagę, że zamiast likwidować kartę, należało ją rozwijać, zintegrować z obowiązującym system i wzbogacić o kolejne funkcje. Tak, aby posługując się nią móc zlecać testy, wydawać recepty czy skierowania.
– To byłoby wygodne i maksymalnie proste dla wszystkich. Tymczasem nadal niewiele osób korzysta z internetowego konta pacjenta. Zamiast otrzymywać kody e-recepty, ktoś w poradni im je dyktuje przez telefon, ale wysyła smsem. A wystarczyłoby włożyć w aptece kartę do czytnika, która by je pokazywała – wyjaśnia.
Komary - co je wabi a co odstrasza?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?