Dariusz M. podjął się organizacji kilkudniowego wyjazdu na Wschód. W dniach od 29 kwietnia do 4 maja ok. 30 osób miało zwiedzić kilka miejscowości na Litwie, Białorusi i w Rosji, w tym Katyń i Smoleńsk. Koszt wycieczki był zachęcający, bo wynosił zaledwie 450 zł od osoby.
Dzień przed wyjazdem część osób dostała od Dariusza M. informację, że wyjazd został odwołany. Niektórzy podobną wiadomość tekstową dostali dopiero rankiem 29 kwietnia, gdy spakowani czekali na wycieczkowy autokar na Starym Rynku. Inni do końca wierzyli, że wszystko jest w porządku.
- M. nie ma dobrej opinii w mieście, ale znałem go na tyle długo, że nie wierzyłem, że mnie oszuka - opowiada Henryk K., jeden z uczestników niedoszłej wycieczki na Wschód. - Zapewniał, że wszystko jest w porządku. Skończyło się tym, że dopiero przed wyjazdem dowiedziałem się, że wszystko jest fikcją.
- Mnie M. wysłał rankiem 29 kwietnia sms, że bardzo przeprasza, ale miał wypadek - relacjonuje Waldemar Wojciechowski, radny powiatowy, który także poczuł się oszukany przez byłego kolegę z rady.
Henryk K. twierdzi, że wypadek, o którym M. napisał części osób, został wyssany z palca. - Syn zobaczył go na os. Starzyńskiego i tam go przemaglowałem - mówi K. - Jego tłumaczenia były tak pokrętne i niespójne, że oddałem sprawę do zbadania policji.
Podobnie postąpiło jeszcze kilka innych osób, które poczuły się oszukane przez Dariusza M. Policja wszczęła śledztwo w sprawie oszustwa.
Dariusz M. twierdzi, że sam padł ofiarą oszustwa. - Był to wyjazd zorganizowany przez łódzkie biuro świadczące usługi turystyczne - opowiada Dariusz M., który po tym, jak 4 maja rozbił się na przydrożnym drzewie fiatem uno, przebywa ze złamaną nogą w szpitalu w Kutnie. - Miałem zapewnić jedynie pobyt w Solecznikach, a nie w Rosji czy na Białorusi. Wpłaciłem pieniądze, które otrzymałem od 12 osób oraz własne i dopiero przed wyjazdem dowiedziałem się, że są jakieś problemy. Dysponuję potwierdzeniem wpłaty tych pieniędzy.
Część osób, które miały wziąć udział w kilkudniowej wycieczce, uważa, że wypadek Dariusza M. był próbą ucieczki od odpowiedzialności za to, co się stało.
- Na pewno całe zamieszanie sprawiło, że byłem mocno zdenerwowany, co przyczyniło się do wypadku, ale nie było to moje celowe działanie - zapewnia Dariusz M.
Sprawa kontrowersyjnej wycieczki, to nie jedyne problemy z prawem Dariusza M. Przed łowickim sądem toczy się proces, w którym jest on oskarżony o przyjmowanie łapówek za pomoc w uzyskaniu mieszkań komunalnych.
Dziennik Zachodni / Wybory Losowanie kandydatów
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?