Łowiczanka boi się, że zostanie z córką i mężem bez dachu nad głową

- Mieszkamy w ruderze przy ul. Katarzynów, a umowa najmu kończy się nam w czerwcu - opowiada zrozpaczona łowiczanka. - Właściciel budynku, który nadaje się chyba tylko do rozbiórki, już teraz zapowiedział nam, abyśmy szukali sobie nowego lokum.

Paulina Gałązka poprosiła o pomoc władze Łowicza. Po raz kolejny nie dostała się jednak na listę osób oczekujących na przydział mieszkania komunalnego w Łowiczu.

- Nie rozumiem, dlaczego się tak dzieje - twierdzi łowiczanka. - Przecież, gdy była u mnie komisja mieszkaniowa z Urzędu Miejskiego w Łowiczu, to poinformowali mnie, że kwalifikuje się do tego typu pomocy mieszkaniowej.

Alina Guszlewicz, naczelnik wydziału spraw lokalowych łowickiego ratusza wie, że w budynku przy ul. Katarzynów nie ma dobrych warunków mieszkaniowych. - Rodzina mieszkająca pod tym adresem dostała mieszkanie komunalne - informuje urzędniczka. - Jeśli chodzi o rodzinę pani Gałązki, to przyjrzymy się, gdzie będzie dalej mieszkać. W przypadku, jeśli nadal będzie w trudnej sytuacji mieszkaniowej, to w przyszłym roku rozważymy wpisanie jej na listę osób oczekujących na przydział.

Pani naczelnik nie kryje, że obawia się, że łowiczanie wynajęli stary budynek przy ul. Katarzynów, bo wiedzieli, że jego poprzedni mieszkańcy dostali komunalne lokum.

- Mieszkamy tu już cztery lata i nawet nie wiem, kto mieszkał w tym miejscu przed nami - mówi zdziwiona Paulina Gałązka. - Żyje się nam tu ciężko, bo nie ma ubikacji ani bieżącej wody.

Na tegorocznej liście burmistrza znalazły się 42 rodziny, które zdaniem władz Łowicza kwalifikują się do mieszkaniowej pomocy miasta. Wśród nich zabrakło
miejsca dla rodziny Gałązków.

- W kwietniu mamy do dyspozycji jedynie pięć lokali mieszkalnych, a samych wyroków eksmisyjnych czeka na wykonanie ponad 20 - mówi naczelnik Guszlewicz. - Po prostu mamy za mało mieszkań w stosunku do potrzeb.